Czas WielkopolskiCzas Wielkopolski

tel.:
e-mail: czaswielkopolski@poznan.uw.gov.pl

Pierniki, karp i choinka

 

 

Na ten dzień czekamy z radością. Za rodzinnym ciepłem w grudniowy wieczór, za ulubionymi potrawami wigilijnymi, za prezentami. Cieszymy się, że przy stole widzimy znajome twarzy i możemy spędzić z nimi wiele pięknych chwil. Święta Bożego Narodzenia obchodzone są różnie w polskich domach, gdzie tradycja miesza się z lokalnymi zwyczajami. O tym ja świętują opowiedzieli wojewoda wielkopolski Michał Zieliński, wicewojewoda wielkopolski Aneta Niestrawska oraz Andrzej Konieczny, dyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Poznaniu.

 

Pierniki to moja specjalność – wojewoda wielkopolski Michał Zieliński

Święta Bożego Narodzenia w moim domu – jak chyba w większości polskich domów – poprzedzał udział w celebracjach związanych z Adwentem. Jako mały chłopiec chodziłem z lampionem na wieczorne roraty do kościoła Świętego Krzyża w Szamotułach. Lubiłem jak w ciemności rozbłyskiwało światło lampionu zapowiadające coś niezwykłego. W świątyni stała drabinka, na której była umieszczona figurka Dzieciątka Jezus. Codziennie opuszczano ją o jeden szczebel odliczając dni do Bożego Narodzenia. Przed nabożeństwem wrzucaliśmy do koszyczka podpisane serduszka – na zakończenie odbywało się ich losowanie, a zwycięzca na jeden dzień zabierał do domu figurkę Matki Bożej. W gronie szczęśliwców znalazłem się dwa razy i było to dla mnie ogromne przeżycie. Przy tej figurce odmawialiśmy z całą rodziną różaniec. Tradycją w naszym domu jest pieczenie pierników, w czym się specjalizuję. Odkąd pamiętam moja chrzestna przygotowuje surowe ciasto i rozdaje krewnym. Kiedyś wykrawaniem w nim kształtów i wkładaniem do pieca zajmowałem się osobiście, ale teraz piekę je z dziećmi, szczególnie z córką, która lubi pomagać w kuchni. Oczywiście największa frajda jest przy ozdabianiu ich lukrem i kolorowa posypką. Te pierniki nawet lepiej smakują przed świętami niż w wigilię, bo ich korzenny zapach umila czas oczekiwania na Boże Narodzenie. Drugie bardzo ważne zadanie, które na mnie spoczywa, to przygotowanie stołu na wieczerzę wigilijną. Wszystko musi być zgodne z tradycją, czyli sianko pod obrusem, nakrycie dla zabłąkanego wędrowca, no i dwanaście potraw. Sam przynoszę do domu choinkę, a jej dekoracją zajmuje się żona z dziećmi. Do naszego domu zawsze przychodzi Gwiazdor z prezentami, w którego rolę zazwyczaj wcielam się osobiście.

 

Rodzinnie w Kłodawie – wicewojewoda wielkopolski Aneta Niestrawska

 

Kiedy przywołuję w pamięci wspomnienia ze świąt Bożego Narodzenia, najwyraźniej pojawia się w nich zapach i smak kompotu z suszu, wspólne ubieranie choinki oraz pasterka, na którą zawsze chodziliśmy z rodzicami i dziadkami. Pierwsze święta, które zapamiętałam, przygotowywała moja prababcia ze strony mamy. Wszystko było tak, jak być powinno: 12 potraw, choinka, śpiewanie kolęd, dzielenie się opłatkiem, modlitwa. Uważnie obserwowałam dorosłych, poddawałam się ciepłej atmosferze domu, w którym czułam się bezpiecznie i wiedziałam, że ten grudniowy czas jest czymś wyjątkowym, wyczekiwanym przez cały rok. Później, przez wiele lat, święta przygotowywały moja mama i babcia. Dziś ja pielęgnuję rodzinne tradycje i przygotowuję wigilię dla moich dzieci i rodziców. Święta spędzamy w gronie najbliższej rodziny – w Kłodawie. Przygotowania rozpoczynamy przynajmniej z kilkudniowym wyprzedzeniem. Na przestrzeni lat wymieszały się ze sobą smaki znane z naszych domów rodzinnych. Dziś łączymy je razem, korzystając z przepisów, które są w rodzinach od lat – tak, jak wspomniany już kompot z suszu czy smażony karp – specjalność mojego taty. W tym roku wszyscy z utęsknieniem czekamy na święta. Po doświadczeniach z ubiegłej Gwiazdki, którą obchodziliśmy osobno, wierzę, że nadchodzącą wigilię będziemy mogli spędzić bezpiecznie w gronie najbliższych.

 

Moneta w pierogach – Andrzej Konieczny, dyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Poznaniu.                                                                              

 

Urodziłem się w Białej Podlaskiej, ale wychowałem na wsi. Święta Bożego Narodzenia to dla mnie zawsze niezwykły i bardzo ważny czas. Mój tato był gajowym i jego praca polegała nie tylko na dbaniu o las, ale również na trosce o leśne zwierzęta, aby przetrwały trudy zimy. W Wigilię obowiązywał post ścisły aż do kolacji, składającej się z 12 tradycyjnych potraw. Wszyscy zwracali w tym dniu uwagę, aby pierwszy do domu wszedł mężczyzna – co miało zapowiadać powodzenie i dobrobyt w kolejnym roku. W Wigilię zawsze jechałem z tatą do lasu, żeby rozwieźć siano i zboże dla zwierząt. W drodze powrotnej wracaliśmy ze świerkiem, który później przyozdabialiśmy z braćmi. Kolację wigilijną przygotowywaliśmy wspólnie z mamą. Lubiłem gotować barszcz, smażyć karpia, uszka z grzybami, jednak pierogi lepiła mama. Tradycyjnie w jednym z pierogów była moneta – ten, kto go znalazł na swoim talerzu, miał mieć szczególnie udany rok. Na wigilijnym stole, przykrytym białym obrusem i siankiem pod nim, była również kapusta z grzybami, smażone suszone grzyby, kompot z suszonych owoców, śledzie w occie i w oleju, chleb pieczony przez mamę, makowiec oraz kutia. Kolację rozpoczynał tato – odczytaniem fragmentu Ewangelii o narodzeniu Pana Jezusa, następnie był wspólny pacierz i życzenia. Po kolacji dzieci pod choinką znajdowały drobne prezenty. Zapalaliśmy świeczki na choince i śpiewaliśmy kolędy. O północy wszyscy szliśmy na pasterkę. Choć minęło już wiele lat od mojego dzieciństwa, to staram się w swoim domu kultywować tradycję. Potrawy wigilijne zostały te same. Tak samo ważny dla mnie jest udział w pasterce. Nadal lubię stanąć w zadumie przed stajenką, tyle że teraz wspólnie z żoną i dziećmi.

Aurelia Pawlak

Współpraca Anna Jost-Prześlakowska

Fot. archiwum rodzinne

Dodatkowe zdjęcia do artykułu

Brak nazwy
Brak nazwy

Powyższa informacja pochodzi ze strony www.czaswielkopolski.pl
© Czas Wielkopolski